Coś głębokiego
Jest środek nocy. Budzi cię szmer w pomieszczeniu. Podnosisz głowę, a on stoi przy kołysce, bierze dziecko i mówi, że uciekamy… gdzie? Dlaczego? Bo ci się coś przyśniło…? chyba żartujesz…
Jak głębokie musiało być to wzajemne zaufanie Maryi i Józefa. Jak mocne zaufanie, pewność i oparcie Józefa na Panu Bogu. Wręcz niewyobrażalne… Czy tak się da w relacji do Boga? Czy da się aż tak w relacji małżeńskiej? Wstać w nocy, wziąć co się da w ręce i udać się w podróż na kilkaset kilometrów… bo jemu we śnie objawił się Bóg?
Potrafisz tak zaufać?
Kiedy jesteś aż tak pewny, że robisz coś natychmiast? Bez zająknięcia, bez rozważania ,,za” i ,,przeciw” ale z najprostszym zaufaniem, że to musi być spełnione?
Słowa Ewangelii według św. Mateusza:
Gdy mędrcy się oddalili, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: „Wstań, weź dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał dziecięcia, aby Je zgładzić”. On wstał, wziął w nocy dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: „z Egiptu wezwałem Syna mego”. A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się Anioł Pański we śnie i rzekł: „Wstań, weź dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie dziecięcia”. On więc wstał, wziął dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela. Lecz gdy posłyszał, że w Judei panuje Archelaos w miejsce ojca swego, Heroda, bał się tam iść. Otrzymawszy zaś we śnie nakaz, udał się w okolice Galilei. Przybył do miasta zwanego Nazaret i tam osiadł. Tak miało się spełnić słowo Proroków: „Nazwany będzie Nazarejczykiem”.
Oto Słowo Pańskie.