Na dnie
Dotrzeć do dna własnego serca, by tam spotkać się z prawdą o samym sobie. Pewnie jest to najdłuższa droga do pokonania przez nas w naszym życiu. Ale dotarcie do celu przynosi zbawienne skutki i jakże piękne owoce! Dlaczego? Bo zobaczysz kim tak naprawdę jesteś w oczach Bożych.
Ale się tego boimy. Bo wiele w swoim życiu usłyszeliśmy opinii na własny temat. A utrwaliły się w nas szczególnie te negatywne – w momencie, gdy nam się coś nie udało; gdy gdzieś powinęła nam się noga… a teraz zły nam to ciągle przypomina i chce byśmy przez pryzmat takich opinii na siebie spoglądali.
Jan słyszy dziś od innych wiele ,,propozycji” pięknych określeń pod adresem swojej osoby. Eliasz. Prorok. Mesjasz. Tak łatwo mógł ulec opinii innych i zgodzić się na fałszywy obraz siebie. Dotknął jednak dna w swoim sercu poznając w ten sposób to, do czego wezwał go Bóg a jednocześnie wiedząc kim jest Jezus.
Za kogo uważasz samego siebie? Co broni cię przed głębszym poznaniem samego siebie i tego, do czego powołuje cię Bóg?
Słowa Ewangelii według św. Jana:
Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: „Kto ty jesteś?” On wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: „Ja nie jestem Mesjaszem”. Zapytali go: „Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?” Odrzekł: „Nie jestem”. „Czy ty jesteś prorokiem?” Odparł: „Nie!” Powiedzieli mu więc: „Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?” Odpowiedział: „Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz”. A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: „Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?” Jan im tak odpowiedział: „Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała”. Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu.
Oto Słowo Pańskie.